O Staszku Pabijanie, jakim pozostanie w naszej pamięci

Z zaskoczeniem i wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, iż nagle, w dniu 3 sierpnia 2018 roku, odszedł na wieczną wartę Przyjaciel wielu członków naszego stowarzyszenia – Staszek Pabijan – były wieloletni pracownik Państwowej Inspekcji Pracy, wieloletni sekretarz Stowarzyszenia Ochrony Pracy, społecznik, pasjonat sportu i działacz piłkarski. Poniżej zamieszczamy (opublikowane także w Informatorze Ochrony Pracy nr 4/2018) wspomnienie o Staszku autorstwa Tadeusza Sułkowskiego – Prezesa Stowarzyszenia Ochrony Pracy i Głównego Inspektora Pracy w latach 1990-1999.

 

O Staszku Pabijanie, jakim pozostanie w naszej pamięci

 

Bywają ludzie obdarzeni wielkim talentem i zdolnościami twórczymi, jak choćby nasz światowej sławy autor literatury sciene fiction, którzy w codziennych kontaktach z ludźmi okazuję się bezradni, zrażając sobie otoczenie na lewo i prawo. Bywają też i tacy, którzy w relacjach z ludźmi wykazują swoiście „absolutny słuch” – mają to we krwi, a nauka określa ich jako obdarzonych wybitną inteligencją emocjonalną. Do takich właśnie osób należał nasz drogi Kolega i Przyjaciel Stanisław Pabijan.

Wieść o jego śmierci poraziła mnie przede wszystkim zupełnym zaskoczeniem. Przecież zaledwie kilka dni wcześniej widzieliśmy się w dobrym zdrowiu, życząc sobie nawzajem udanych wyjazdów wakacyjnych. Smutek był tym większy, że w żaden sposób nie byłem w stanie przybyć na Jego ostatnie pożegnanie.

Tym bardziej więc w niniejszej nocie wspomnieniowej pragnę przywołać jego pogodną, uśmiechniętą twarz, która na przestrzeni ostatnich ponad 25 lat towarzyszyła mi w różnych sytuacjach – najpierw jako głównemu inspektorowi pracy, gdy Pan Stanisław pełnił funkcję mojego asystenta, a później jako prezesowi Stowarzyszenia Ochrony Pracy, gdy pracował na stanowisku sekretarza Stowarzyszenia.

Jego pogoda ducha, energia i mobilność sprawiały, że w całej Państwowej Inspekcji Pracy nie było chyba osoby, która nie znałaby Staszka Pabijana.

Sprawy urzędu i jego pracowników przeżywał jak swoje własne – cieszył się, gdy odnosiliśmy sukcesy, martwił porażkami, starał się podpowiadać środki zaradcze wobec bolączek i trudności, których jak zwykle życie codzienne (niekiedy za sprawą ludzi nielojalnych lub nierzetelnych) nie szczędziło. Lojalność bowiem była jego wielkim osobistym przymiotem, więc tym bardziej przeżywał zdumienie i oburzenie, gdy skutki jej braku u innych przyćmiewały nam niekiedy zadowolenie z poniesionych trudów.

Pochwała dla oddania z jakim Staszek wypełniał swoje niełatwe zadania, a niekiedy wręcz misje, zapadła mi najlepiej w pamięć w słowach wyrażonych kiedyś podczas pogawędki przez byłego okręgowego inspektora w Poznaniu Mirosława Feldmanna, który powiedział: Stasio Pabijan, gdyby trzeba było, to dla inspekcji popłynąłby kajakiem do Szwecji – czym wyraził swój najwyższy podziw i uznanie dla serdecznego kolegi.

Toteż nie było chyba w PIP osoby, która by nie lubiła Staszka Pabijana, a i w zaprzyjaźnionych inspekcjach zagranicznych był osobą znaną. Pamiętam, że uczestniczył kiedyś w mojej wizycie dla nawiązania współpracy z inspekcją litewską. Gdy po kilku miesiącach rewizytowali nas przedstawiciele inspektorów litewskich – okazało się, że cały tamtejszy główny inspektorat, z głównym inspektorem włącznie, jest zaprzyjaźniony ze Staszkiem.

Staszek lubił być dobrze poinformowany. Odczytywałem z jego zwykle uśmiechniętej twarzy, że miał jakąś ciekawą lub ważną wiadomość, a gdy przychodził z dobrym pomysłem – promieniował radością i dumą.

Staszek był typem działacza w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pan Ryszard Celeda, były zastępca głównego inspektora pracy, który poznał go jeszcze w latach 70-ych – jako przedstawiciela ogólnopolskiej organizacji związkowej, zajmującego się koordynacją działalności oraz współpracą z organizacjami związkowymi w zakresie ochrony pracy – mówi, że tam, gdzie zawodziły oficjalne kanały przekazu informacji, zadania komunikacji bezpośredniej powierzano Staszkowi i to okazywało się zawsze skuteczne.

Gdy przeszedł na emeryturę witalność i energia nie pozwalały mu wyłączyć się z życia społecznego. Był jednym z inicjatorów i założycieli w roku 2004 Stowarzyszenia Ochrony Pracy, w którym do końca pełnił funkcję sekretarza zarządu. Współpracujący z nim w tym okresie Pan Jerzy Wroński, wiceprezes Stowarzyszenia, a wcześniej zastępca głównego inspektora pracy wspomina: Staszek prowadził biuro Stowarzyszenia, dbał o terminowe i prawidłowe załatwianie spraw. Niejednokrotnie dziwiłem się że potrafił ze stosu zgromadzonych materiałów i dokumentów szybko odszukać ten właściwy. Ponadto Staszek był Sekretarzem Komisji Egzaminacyjnej na uprawnienia energetyczne.

Z dużą sympatią wspominam nasze prywatne kontakty. Między innymi przypadkowo byliśmy razem w Busku Zdroju na leczeniu – zawsze pogodny i uśmiechnięty Staszek był wspaniałym kolegą i można powiedzieć że przebywanie z Nim stanowiło istotny element mojej kuracji sanatoryjnej.

Staszek jak każdy człowiek towarzyski miał poczucie humoru, które wraz z wrodzoną łagodnością powodowało, że nie bał się być niekiedy śmieszny i z pogodą ducha znosił, jeśli z niego żartowano.

Gdy rozeszła się wiadomość, że już go nie ma wśród nas, raz jeszcze mogłem się utwierdzić w przekonaniu jak bardzo był lubiany i szanowany nie tylko w kręgach inspekcyjnych, lecz także w gronie osób związanych zawodowo lub społecznie z ochroną pracy. Nawet osoby z którymi różnił się diametralnie np. w sympatiach politycznych przyznawały, że mimo tych różnic lubiły go bardzo.

Wraz z jego odejściem nie tylko Stowarzyszenie Ochrony Pracy poniosło wielką stratę. Stratę poniosło całe środowisko ludzi dobrej woli oddanych ochronie pracy.